Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 16:35
Reklama

Hejnał Sochaczewa zagra nam trębacz na cztery strony świata

Hejnał to przede wszystkim identyfikacja z miejscem. Na pewno usłyszymy w tym mazurku waleczność, dostojność, rytm punktowany nawiązujący do mazurków Chopina. Premierowe wykonanie już wkrótce.
Hejnał Sochaczewa zagra nam trębacz na cztery strony świata

Proszę sobie wyobrazić tę chwilę. Jest popołudniowa 16.00. Słońce nad placem Kościuszki zaczyna już lekko zachodzić. Pośrodku rynku zbiera się 250-osobowy chór w otoczeniu mieszkańców, przedstawicieli władz samorządowych i gości. Na podwyższenie chóru wychodzi trębacz, flaga Sochaczewa spokojnie spoczywa czekając na uroczyste podniesienie na maszt. Wszyscy cichną, trębacz, odczekawszy chwilę, przykłada instrument do ust i zaczyna grać po raz pierwszy w dziejach naszego miasta hejnał Sochaczewa. I tak na cztery strony świata. Następnie hejnał wykonuje kwintet instrumentów dętych blaszanych. To wszystko wydarzy się w piątek 8 czerwca podczas inauguracji tegorocznych Dni Sochaczewa. Dni, które mają być inne, niż dotychczasowe.

 

 

Tegoroczne Dni Sochaczewa mają być przede wszystkim świętem mieszkańców Sochaczewa. A to oznacza, że w jego programie poza koncertami gwiazd na scenie MOSiR-u, wesołym miasteczkiem i typowymi jarmarcznymi straganami, w dużo większym stopniu niż dotychczas zobaczymy i usłyszymy nas samych. Prezentacjom naszych artystów, rękodzielników, organizacji, tancerzy, aktorów, towarzyszyć też będą zupełnie nowe elementy podnoszące poziom estetyczny i kulturalny wydarzenia. Mamy na myśli takie punkty programu, jak Festiwal Teatrów Ulicznych, Teatr Ognia, musztrę paradną orkiestr dętych ochotniczych straży pożarnych, Festiwal Katarynek. I mamy na myśli premierowe wykonanie hejnału Sochaczewa, który został stworzony w ramach konkursu przeprowadzonego w tym roku przez nasz ratusz. Usłyszymy go podczas inauguracji Dni Sochaczewa w piątek 8 czerwca o godzinie 16.00 na placu Kościuszki.

Konkursowi na hejnał towarzyszył regulamin, który zawierał muzyczne i funkcjonalne kryteria. Miał być to utwór do 60 sekund, o wyraźnej linii melodycznej nawiązującej do historii Sochaczewa, także do walorów estetycznych naszej okolicy, w szczególności bliskości Żelazowej Woli i Fryderyka Chopina. Zadbano też o przejrzystość konkursu, wszystkie prace opatrzone były godłem, nazwiska autorów można było poznać dopiero po rozstrzygnięciu rywalizacji, czyli po wyborze hejnału dla Sochaczewa.

Jak podkreśla Joanna Niewiadomska – Kocik, naczelnik Wydziału Kultury, Turystyki i Promocji w Urzędzie Miasta, a jednocześnie członkini jury, w przypadku tego typu konkursów kompozytorskich liczbę uczestników do dziesięciu określa się jako dużą. Na sochaczewski konkurs wpłynęło aż dwadzieścia prac.

- Pierwszy etap polegał na obejrzeniu partytury, czy w skali trąbki został sporządzony zapis nutowy, czy wszystkie wersje zostały przygotowane, ponieważ określiliśmy, że należy opracować wersję na trąbkę i na organy. Dopuściliśmy aranżację na kwintet instrumentów dętych blaszanych i na kwartet smyczkowy.

Jury, które pracowało pod przewodnictwem doktora Ignacego Zalewskiego, w wyborze hejnału było wyjątkowo jednomyślne.

- Gdy tylko usłyszeliśmy to nagranie, spojrzeliśmy się na siebie i nasze twarze mówiły jedno: to jest hejnał Sochaczewa. Przyznam szczerze, że rozkodowaliśmy tylko jedną pracę. Okazało się, że jej autorem jest Piotr Flis, flecista grający w orkiestrze reprezentacyjnej, student wydziału kompozycji, autor wielu marszy, które słyszymy podczas najbardziej prestiżowych uroczystości na placu Piłsudskiego. Sposób przygotowania aranżacji wskazywał na to, że to jest osoba, która świetnie czuje tego typu muzykę i która przede wszystkim wie, czemu ten utwór ma służyć.

- Hejnał to przede wszystkim identyfikacja z miejscem, w tym przypadku identyfikacja muzyczna. Na pewno usłyszymy w tym mazurku waleczność, dostojność, rytm punktowany nawiązujący do mazurków Chopina, absolutnie bez powtarzania linii melodycznej, ale sama struktura rytmiczna, i ta wzniosłość, to wszystko sprawiło, że nie kryliśmy własnego wzruszenia – mówi naczelnik Niewiadomska – Kocik.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Miłość, wojna i śmierć Miłość, wojna i śmierć "Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu" - powieść z bogatym tłem historycznym to dla autora, nie będącego historykiem, duże wyzwanie - mówi Elżbieta Jodko-Kula. Autorka scenariuszy przedstawień, oraz powieści dla dzieci i młodzieży, Pisze też książki dla dorosłych. Wydawnictwo Szara Godzina opublikowało jej powieść obyczajową "Zdrady i powroty", a Wydawnictwo Prószyński Media książki opowiadające o mniej znanych fragmentach biografii dwóch kobiet, bliskich sercu Marszałka Józefa Piłsudskiego - "Maria Piłsudska. Zapomniana żona", oraz "Ostatnia miłość Marszałka. Eugenia Lewicka. Potem był „Czas niezapomnianych”. A najnowsza powieść to „Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu” Elżbieta Jodko-Kula. Autorka jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej i studium socjoterapii. Od lat pracuje jako pedagog w jednej z podwarszawskich szkół. Publikowała opowiadania i powieści dla dzieci i młodzieży, oraz teksty dramaturgiczne wydane w dwóch zbiorach scenariuszy przedstawień dla teatrów szkolnych. Kilka z nich otrzymało wyróżnienia lub nagrody w ogólnopolskich konkursach. Jedna z nagrodzonych sztuk pt. "Perły szczęścia nie dają" została adaptowana i zaprezentowana widzom teatru telewizji. Sztuka "Zapis" została zrealizowana przez Teatr Animacji w Poznaniu. W 2014 r. ukazała się powieść dla dorosłych zatytułowana "Zdrady i powroty". Dziś o powieści z bogatym tłem historycznym. Skomplikowane losy polskich rodzin zamieszkujących północno-wschodnie tereny międzywojennej Polski, w powojennej historii były pomijane milczeniem. Od września 1939 roku do końca wojny na Wileńszczyźnie pięciokrotnie zmieniali się okupanci, ale po wojnie nie uczono o tym w szkołach. Przypominanie, że na wschód od powojennych granic kiedyś była Polska, nie było dobrze widziane. Uciekinierzy i przesiedleńcy przez lata nie mogli odwiedzać rodzinnych ziem i wielu z nich do końca życia nie ujrzało opuszczonych w pośpiechu chat, domów i dworów. Powieść „Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu” opisuje historię przyjaźni trzech młodych mężczyzn, z pokolenia Kolumbów. Burzliwe dzieje dawnych Kresów stają się tłem i kanwą historii ich rodzin. W sielski obraz terenów, gdzie wielonarodowościowa ludność żyła we względnej harmonii, wkroczyła polityka i zmieniła wszystko. Przez lata zgodnie żyjący sąsiedzi poddani intensywnym działaniom agitatorów stali się dla siebie wrogami. Na przykładzie jednostkowych historii ludzkich pokazane są przemiany, które zaważyły na życiu setek tysięcy Polaków z Wileńszczyzny. Fakt, że część bohaterów to postacie autentyczne, uwiarygodnia opowieść. Na historię narodu składają się losy wszystkich jego dzieci i każdemu z nich należy się pamięć.Data dodania artykułu: 24.03.2024 12:42
Reklama
Reklama
Reklama