Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 20:28
Reklama

Okażmy serce – licytacje dla Tomasza: jest już nas 10 tysięcy

- Zadzwonił do mnie Tomek, z którym już wcześniej współpracowałam przy okazji różnych akcji charytatywnych i zapytał, czy mogłabym mu pomóc...
Okażmy serce – licytacje dla Tomasza: jest już nas 10 tysięcy

Jest ich pięć: Sylwia Fiedler-Daszewska, Kamila Gołaszewska-Kotlarz, Wioletta Flakowska. Tuż przed świętami wielkanocnymi założyły na FB grupę „Okażmy serce – licytacje dla Tomasza”. Odzew ludzi był ogromny. Chętnych do pomocy w leczeniu Tomka Sołdaczuka, który zachorował nagle na nowotwór mózgu, glejaka IV stopnia, jest już ponad 10 tysięcy. I każdego dnia przybywa.

 

- Zadzwonił do mnie Tomek, z którym już wcześniej współpracowałam przy okazji różnych akcji charytatywnych i zapytał, czy mogłabym mu pomóc. To było zaraz po tym, jak dowiedział się o swojej chorobie. Powiedziałam, że oczywiście. Poprosił o spotkanie w środę o 20.00. Poszłyśmy tam z Sylwią Fiedler – Daszewską. Przyszło wielu przyjaciół i znajomych Tomka. Wspólnie ustaliliśmy, że warto zrobić coś na podobieństwo bazarku z licytacjami na Facebooku, jaki prowadzony był dla Alicji Młynarczyk. I tak to się zaczęło – opowiada Kamila Gołaszewska-Kotlarz.

Do Kamili i Sylwii dołączyły Wioletta Flakowska, Martyna Wójcik i Ewa Dudek. Wspólnie założyły grupę na FB „Okażmy serce – licytacje dla Tomasza”.

- Postanowiłyśmy uruchomić licytację na Facebooku w Wielki Piątek, uznałyśmy, że to jest dobry termin. Odzew był ogromny – wspomina Wioletta. - Aż nie wierzyłyśmy, jak szybko rosły kwoty. Mieszkańcy sami zaczęli wstawiać licytację poza tym, co my wstawiałyśmy. Każdy chciał dać coś od siebie. Coś wspaniałego.

W tej chwili grupa „Okażmy serce – licytacje dla Tomasza” liczy ponad 10 tysięcy członków. I stale rośnie.

Nasze wolontariuszki poświęciły ogromną pracę na zdobycie gadżetów.

- Wioletta wykonała tytaniczną pracę. Pozyskała mnóstwo voucherów, często zresztą sama je przygotowywała – mówi Kamila.

- Tak naprawdę wielu ludzi wzięło i bierze w tym udział. My tylko staramy się jakoś nad wszystkim zapanować i koordynować sprawnie same licytacje – podkreśla Wioletta.

Hitem aukcji okazał się motocykl ofiarowany przez samego Tomasza Sołdaczuka, jego własny, który został sprzedany za kwotę 16 tysięcy złotych.

- Muszę dodać, że tak naprawdę mamy ułatwioną sytuację, ponieważ Tomek Sołdaczuk jest tak rozpoznawalną osobą w Sochaczewie, że gdy zwracamy się o podarowanie czegoś i mówimy, że chodzi o Tomka, wszyscy są od razu przychylni, nie ma żadnego dystansu czy nieufności. To bardzo nam ułatwia działania – mówi Kamila.

Poza zdobywaniem gadżetów, ich fotografowaniem, opisywaniem, dziewczyny koordynują ich publikacje. Codziennie o 21.30 muszą być na posterunku, żeby równo o tej godzinie zamknąć kończące się aukcje. Robią wszystko, żeby nie było żadnych niejasności co do kwot. Na szczęście do tej pory nie doszło do żadnych nieuczciwych zachowań w grupie. Wszyscy licytują fair.

Znamy dotychczasową kwotę, jaką zebrano tą drogą, a także z jednego procenta (pieniądze z obu źródeł trafiają na jedno konto z dopiskiem „dla Tomasza” i trudno je w tej chwili rozdzielić). To 40 tysięcy złotych. W parę tygodni. Cała kwota wesprze leczenie Tomka, który kilka tygodni temu przeszedł operację usunięcia guza z mózgu, a teraz poddawany jest chemioterapii i konsultuje z lekarzami alternatywne metody leczenia.

- Każda choroba nowotworowa oznacza moc wydatków, a jednocześnie skurczenie źródeł dochodu. Tomek musiał zrezygnować z pracy – opowiada Wioletta. - Wyjazdy na chemioterapię, na radioterapię, która prowadzona jest w jego przypadku jednocześnie, to wszystko kosztuje. Podobnie jak leki, które przyjmuje, a Tomek wspomaga się niekonwencjonalnym leczeniem. Chemioterapia niesie ze sobą uboczne skutki, objawy. Leki, płyny do ich łagodzenia są naprawdę drogie, gdyż nie podlegają refundacji. Dołóżmy do tego specyficzną dietę, jaka musi być stosowana przy chemioterapii, i widzimy, jak duże są potrzeby finansowe i że naprawdę są większe niż zazwyczaj. Poza tym, ponieważ rodzina Tomka cały czas konsultuje z lekarzami możliwość zastosowania innych, alternatywnych terapii, za chwilę może się okazać, że będzie potrzebna naprawdę duża kwota.

- Kiedy zapytałam Tomka, a co zrobisz, jeśli wyzdrowiejesz i z tych pieniędzy zostanie jakaś kwota, nie wszystko zostanie wydane - dodaje Kamila. - Odpowiedział od razu, że każdą złotówkę, która zostanie, przekaże na leczenie innej potrzebującej osoby.

Zachęcamy wszystkich, którzy jeszcze tego nie uczynili, do dołączenia do grupy na FB „Okażmy serce – licytacje dla Tomasza” i wzięcia w nich udziału. https://www.facebook.com/groups/177474386386116/

 

A poniżej cały wywiad z Kamilą Gołaszewską - Kotlarz i Wiolettą Flakowską

 

 

Kliknij aby odtworzyć

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Miłość, wojna i śmierć Miłość, wojna i śmierć "Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu" - powieść z bogatym tłem historycznym to dla autora, nie będącego historykiem, duże wyzwanie - mówi Elżbieta Jodko-Kula. Autorka scenariuszy przedstawień, oraz powieści dla dzieci i młodzieży, Pisze też książki dla dorosłych. Wydawnictwo Szara Godzina opublikowało jej powieść obyczajową "Zdrady i powroty", a Wydawnictwo Prószyński Media książki opowiadające o mniej znanych fragmentach biografii dwóch kobiet, bliskich sercu Marszałka Józefa Piłsudskiego - "Maria Piłsudska. Zapomniana żona", oraz "Ostatnia miłość Marszałka. Eugenia Lewicka. Potem był „Czas niezapomnianych”. A najnowsza powieść to „Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu” Elżbieta Jodko-Kula. Autorka jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej i studium socjoterapii. Od lat pracuje jako pedagog w jednej z podwarszawskich szkół. Publikowała opowiadania i powieści dla dzieci i młodzieży, oraz teksty dramaturgiczne wydane w dwóch zbiorach scenariuszy przedstawień dla teatrów szkolnych. Kilka z nich otrzymało wyróżnienia lub nagrody w ogólnopolskich konkursach. Jedna z nagrodzonych sztuk pt. "Perły szczęścia nie dają" została adaptowana i zaprezentowana widzom teatru telewizji. Sztuka "Zapis" została zrealizowana przez Teatr Animacji w Poznaniu. W 2014 r. ukazała się powieść dla dorosłych zatytułowana "Zdrady i powroty". Dziś o powieści z bogatym tłem historycznym. Skomplikowane losy polskich rodzin zamieszkujących północno-wschodnie tereny międzywojennej Polski, w powojennej historii były pomijane milczeniem. Od września 1939 roku do końca wojny na Wileńszczyźnie pięciokrotnie zmieniali się okupanci, ale po wojnie nie uczono o tym w szkołach. Przypominanie, że na wschód od powojennych granic kiedyś była Polska, nie było dobrze widziane. Uciekinierzy i przesiedleńcy przez lata nie mogli odwiedzać rodzinnych ziem i wielu z nich do końca życia nie ujrzało opuszczonych w pośpiechu chat, domów i dworów. Powieść „Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu” opisuje historię przyjaźni trzech młodych mężczyzn, z pokolenia Kolumbów. Burzliwe dzieje dawnych Kresów stają się tłem i kanwą historii ich rodzin. W sielski obraz terenów, gdzie wielonarodowościowa ludność żyła we względnej harmonii, wkroczyła polityka i zmieniła wszystko. Przez lata zgodnie żyjący sąsiedzi poddani intensywnym działaniom agitatorów stali się dla siebie wrogami. Na przykładzie jednostkowych historii ludzkich pokazane są przemiany, które zaważyły na życiu setek tysięcy Polaków z Wileńszczyzny. Fakt, że część bohaterów to postacie autentyczne, uwiarygodnia opowieść. Na historię narodu składają się losy wszystkich jego dzieci i każdemu z nich należy się pamięć.Data dodania artykułu: 24.03.2024 12:42
Reklama
Reklama
Reklama