Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 marca 2024 11:26
Reklama

Młodzi architekci modernizują Sochaczew

Chodzi o otwarcie umysłów na pewien sposób zabudowy, kształtowania architektury, o przyzwyczajanie do tego, że to, co dotąd kojarzyło się z bardzo dużym miastem, może być również w Sochaczewie...
Młodzi architekci modernizują Sochaczew

Autor: Radio Sochaczew

W Kramnicach Miejskich w Sochaczewie możemy zobaczyć wystawę prac studentów Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, stworzonych w ramach konkursu „Rewaloryzacja zabudowy Sochaczewa”, organizowanego od dwunastu lat przez Urząd Miasta z udziałem uczelni. Uroczystość wręczenia nagród zwycięzcom konkursu miała miejsce w ostatni piątek.

Przez cały zimowy semestr studenci tworzyli koncepcje rewaloryzacji czterech sochaczewskich obiektów: zabudowań pofolwarcznych przy ulicy Głowackiego (część założenia dworskiego obecnej szkoły muzycznej), biurowca byłego Chemitexu, niszczejącego dworu w Chodakowie oraz Muzeum Kolei Wąskotorowej. I wykazali się ogromną, inspirującą pomysłowością. Uwagę jury zwrócił między innym pomysł zadaszenia i szklanej zabudowy części konserwatorskiej muzeum kolejki z możliwością oglądania prac remontowych przez zwiedzających ze specjalnej, przerzuconej przez teren kładki.

- Zawsze jest ciężko wybrać laureatów, zwłaszcza, gdy widzi się ogrom włożonej pracy. Ci młodzi ludzie postarali się nie tylko o atrakcyjne przedstawienie swoich pomysłów, ale też dokonali głębokiej analizy historycznej przebudowywanych obiektów, a wyciągnięte wnioski przedstawili w formie graficznej i opisowej – mówi członek sądu konkursowego, naczelnik Wydziału Gospodarki Przestrzennej i Architektury UM Tadeusz Krysiak. - Także łatwo nie było, dwie godziny zastanawialiśmy się nad wskazaniem zwycięzców i nie byliśmy jednomyślni.

Konkurs zawsze cieszy się dużym zainteresowaniem, ale też i prestiżem, podkreślonym między innymi finansowymi nagrodami, które autorzy najlepszych prac otrzymali z rąk burmistrza Piotra Osieckiego w ostatni piątek. Organizatorzy wydarzenia podkreślają też jego dużą wagę dla rozwoju naszego miasta.

- Jak pokazują doświadczenia kolejnych edycji, konkurs w każdym roku rozpoczyna dyskusję i to dyskusję społeczną, nieraz bardzo żywiołową, polemiczną. I bardzo dobrze, bo po pierwsze zaczynamy dyskutować już „jak”, a nie skupiamy się na etapie „czy”. Tak przecież było w przypadku Kramnic, wzgórza zamkowego czy terenów nad Bzurą, którymi też zajmowali się studenci. Mając opracowane przez nich koncepcje, mieliśmy już jakiś punkt odniesienia i łatwiej nam było dyskutować – mówi burmistrz Sochaczewa Piotr Osiecki.

- Na co dzień stykamy się z inwestorami, którzy w Sochaczewie chcą coś zbudować i żywię głęboką nadzieję, że taka wystawa jest w stanie skłonić ich do tego, by podchodzili do planowanych przez siebie inwestycji w sposób bardziej odpowiedzialny i taki, aby ład przestrzenny i architektura w naszym mieście faktycznie się poprawiały, ponieważ, niestety, nie zawsze się to dzieje, a wręcz można śmiało powiedzieć, że tylko pojedyncze przypadki zasługują na jakąś uwagę. Widok takich prac jak te, które widzimy na wystawie, myślę, że może wpływać na bardziej świadomy wybór projektanta. No bo w końcu budowa domu jednorodzinnego jest wielkim wydarzeniem, często największym w życiu, i warto tę decyzję, również w zakresie wyboru architekta, podejmować w sposób odpowiedzialny – dodaje Tadeusz Krysiak.

- Oczywiście to są raczej projekty koncepcyjne, pewne wizje, ale one nie są oderwane od rzeczywistości – mówi profesor cezary Głuszek w Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. - Chyba nikt nie stawiał sobie tutaj takiego celu, by to miały być projekty następnie do realizacji. Raczej chodzi o otwarcie umysłów na pewien sposób zabudowy, kształtowania architektury, o przyzwyczajanie do tego, że to, co dotąd kojarzyło się z bardzo dużym miastem, może być również w Sochaczewie.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Miłość, wojna i śmierć Miłość, wojna i śmierć "Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu" - powieść z bogatym tłem historycznym to dla autora, nie będącego historykiem, duże wyzwanie - mówi Elżbieta Jodko-Kula. Autorka scenariuszy przedstawień, oraz powieści dla dzieci i młodzieży, Pisze też książki dla dorosłych. Wydawnictwo Szara Godzina opublikowało jej powieść obyczajową "Zdrady i powroty", a Wydawnictwo Prószyński Media książki opowiadające o mniej znanych fragmentach biografii dwóch kobiet, bliskich sercu Marszałka Józefa Piłsudskiego - "Maria Piłsudska. Zapomniana żona", oraz "Ostatnia miłość Marszałka. Eugenia Lewicka. Potem był „Czas niezapomnianych”. A najnowsza powieść to „Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu” Elżbieta Jodko-Kula. Autorka jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej i studium socjoterapii. Od lat pracuje jako pedagog w jednej z podwarszawskich szkół. Publikowała opowiadania i powieści dla dzieci i młodzieży, oraz teksty dramaturgiczne wydane w dwóch zbiorach scenariuszy przedstawień dla teatrów szkolnych. Kilka z nich otrzymało wyróżnienia lub nagrody w ogólnopolskich konkursach. Jedna z nagrodzonych sztuk pt. "Perły szczęścia nie dają" została adaptowana i zaprezentowana widzom teatru telewizji. Sztuka "Zapis" została zrealizowana przez Teatr Animacji w Poznaniu. W 2014 r. ukazała się powieść dla dorosłych zatytułowana "Zdrady i powroty". Dziś o powieści z bogatym tłem historycznym. Skomplikowane losy polskich rodzin zamieszkujących północno-wschodnie tereny międzywojennej Polski, w powojennej historii były pomijane milczeniem. Od września 1939 roku do końca wojny na Wileńszczyźnie pięciokrotnie zmieniali się okupanci, ale po wojnie nie uczono o tym w szkołach. Przypominanie, że na wschód od powojennych granic kiedyś była Polska, nie było dobrze widziane. Uciekinierzy i przesiedleńcy przez lata nie mogli odwiedzać rodzinnych ziem i wielu z nich do końca życia nie ujrzało opuszczonych w pośpiechu chat, domów i dworów. Powieść „Rozstajne drogi. Nie ma powrotu do domu” opisuje historię przyjaźni trzech młodych mężczyzn, z pokolenia Kolumbów. Burzliwe dzieje dawnych Kresów stają się tłem i kanwą historii ich rodzin. W sielski obraz terenów, gdzie wielonarodowościowa ludność żyła we względnej harmonii, wkroczyła polityka i zmieniła wszystko. Przez lata zgodnie żyjący sąsiedzi poddani intensywnym działaniom agitatorów stali się dla siebie wrogami. Na przykładzie jednostkowych historii ludzkich pokazane są przemiany, które zaważyły na życiu setek tysięcy Polaków z Wileńszczyzny. Fakt, że część bohaterów to postacie autentyczne, uwiarygodnia opowieść. Na historię narodu składają się losy wszystkich jego dzieci i każdemu z nich należy się pamięć.Data dodania artykułu: 24.03.2024 12:42
Reklama
Reklama
Reklama